niedziela, 29 marca 2015

get healthy with me!

Hej!
Od ostatniego posta minął chyba ponad tydzień...Stanowczo za dużo.No ale tak to jest, gdy ma się zaplanowane wstawienie posta na weekend, ale w weekend się o tym kompletnie zapomina, tak jak było  właśnie ze mną, gdyż znowu po trzytygodniowej przerwie miałam okazję zobaczyć się z moim chłopakiem.Następnie tak przekładałam i przekładałam, na zasadzie "Dobra, nie mam już dziś siły - jutro''.
Jestem zła trochę o to na siebie, ale no trudno się mówi.Za dużo wszystkiego.
Od pewnego czasu, właściwie jakiś dwóch lat interesuję się zdrowym trybem życia, jednak dopiero od niedawna zaczęłam go wprowadzać w swoje życie, w swoje nawyki.Często czytałam przeróżne artykuły na ten temat, czy, jak ostatnio, filmy na yt. Chociaż tak naprawdę przekonała mnie do tego pewna książka, którą dostałam jakiś czas temu od mojego chrzestnego- chyba czytał mi w myślach ;D Mówię tu o książce Anny Lewandowskiej "Żyj zdrowo i aktywnie".Moim zdaniem jest to super sprawa.Mamy tam wiele ciekawie opisanych informacji, odnośnie naszego organizmu, odżywiania, ponadto znajdziemy tam również przepisy na zdrowe posiłki dopasowane na każdą porę roku i zestawy ćwiczeń.Całość jest bardzo kolorowa i napisana w sposób, że przyjemnie czyta się treść i (jak w moim przypadku) wiele z niej zapamiętuje. Naprawdę, serdecznie polecam, polecam, polecam!

Ogólnie powiem Wam, że ciężko zmienić nawyki na te inne, zdrowsze. W moim przypadku jest jeszcze dodatkowe utrudnienie w postaci rodziny, która za nic nie da się przekonać na zdrowsze odżywianie, dlatego staram się jakoś modyfikować potrawy, które są w domu. Ale odżywianie to nie jest problem, dla mnie sama przyjemność.Gorzej z aktywnością fizyczną.Nie zawsze jest motywacja, żeby wreszcie ruszyć się z przysłowiowej kanapy i zacząć ćwiczyć.Może macie jakieś sprawdzone sposoby?Ja mam wrażenie, że na mnie nic już nie działa ;D


Miłego wieczoru,
papapapapa ;*

czwartek, 19 marca 2015

MOJE #TOP 5 - pięlęgnacja

Witam!
Ten post miał pojawić się wczoraj, gdyż chciałam, by posty na moim blogu pojawiały się średnio co dwa dni, ale niestety czułam się fatalnie.Zalewały mnie na zmianę fale zimna i gorąca, temperatura raz się obniżała, raz rosła, co mnie wykańczało.Nie miałam siły na nic.Byłam dość zaskoczona, gdyż ostatni raz gorączkę miałam jakieś cztery lata temu. Na szczęście dziś jest lepiej.

Dzisiejszy post zaczyna nową serię na moim blogu, tak jak w tytule - MOJE #TOP5 .Będzie się ona pojawiała co jakiś czas, lecz nie zawsze będą to kosmetyki. Postanowiłam, że będzie wielotematyczna, zarówno,że tak powiem produkty urodowe, jak i filmy, muzyka, czy nawet jedzenie ;)



1. Ziaja sensitiv, anty-perspirant w kremie.
Już po pierwszym użyciu byłam bardzo zaskoczona jego działaniem, gdyż naprawdę zapewnia mi dość długie poczucie świeżości.Jest delikatny, ma kremową konsystencję, nie podrażnia. Używałam wiele antyperspirantów i jak do tej pory ten jest najlepszy.Ogólnie bardzo lubię produkty z ziaji, w dodatku ich cena w większości jest niska.
2. Neutrogena, odżywczy krem do rąk z maliną nordycką.
Bardzo fajny krem.Przyjemny zapach, szybko się wchłania, jest wg mnie dość wydajny, skóra jest po nim miękka.Często mam problem z przesuszonymi dłońmi, a ten krem daje radę, więc nic innego mi nie pozostaje jak go Wam polecić ;)


3. tian De, żel oczyszczający do twarzy zielona herbata.
Jest to produkt, którego mam już nie wiem które opakowanie, myślę, że ponad 10 z moją siostrą już zużyłyśmy ;) Idealnie się sprawdza dla osób z trądzikiem, do tego dość dobrze radzi sobie z makijażem, jednak jeśli chodzi o jakieś cięższe tusze do rzęs, niestety trzeba sobie potem pomóc płynem do demakijażu oczu, ale dla mnie to problemem nie jest.Jest wydajny, używam jednego opakowania razem z moją siostrą i starcza na dość długo. Ogólnie z tego co się orientuję, firma tian De jest na podobnych zasadach co Avon, czy Oriflame. Gdyby moja mama nie była w niej konsultantką, zapewne bym o niej nie usłyszała ;)



4. Ziaja, maska regenerująca z glinką brązową.
Uważam, że ta maska to cudo! Przepięknie pachnie, jak monte, czy coś w tym stylu. Twarz jest po niej bardzo przyjemna w dotyku, wygląda lepiej - zdrowo.Świetnie oczyszcza pory. Taka jedna saszetka starcza mi na dwa razy.Cena jest śmiesznie niska, zakupiłam ją w aptece za jedynie 1.65 zł ! 
5. Marion, maseczka oczyszczająca, ekstrakt z ananasa i brzoskwini.
Produkt równie dobry jak poprzedni. Jednak tak jak poprzednia maseczkę się nakłada i zmywa, tak tą nakłada i po upływie 10-15 minut dosłownie ściąga z twarzy.Pozostawia ona skórę odżywioną, czystą, jednak  nie jest po niej aż tak gładka jak po poprzedniej.Za to wystarcza na dwa razy dłużej, na opakowaniu jest napisane, że na 3 aplikacje, jednak w moim przypadku starcza na aż 5! Dostępna w Rossmannie, odrobinę droższa od tej z ziaji, ale równie godna polecenia. 



Dajcie znać o waszych ulubionych produktach i czy stosowałyście jakiś, który wyżej wymieniłam ;) 
papapapapapa <3





poniedziałek, 16 marca 2015

Motywacja!

Cześć!
No nie wiem jak u Was, ale u mnie była dziś przepiękna pogoda!Aż się chciało wstać do szkoły. Nie no. Co jak co, ale w poniedziałki mam możliwość wyspania się, gdyż mam dopiero na 10.55.Żeby tego było mało, skończyłam lekcje po trzech godzinach, gdyż nie było nauczycieli.Zamiast czterech hiszpańskich, miałam zastępstwo na dwóch godzinach z hiszpańską nauczycielką.Wielką frajdę sprawiała mi świadomość, że rozumiałam praktycznie wszystko co do nas mówiła. Nie jest u mnie jednak z tym aż tak źle ;)
Wczorajszy dzień-niedziela, był równie piękny jeśli chodzi o pogodę, ale co najbardziej mnie uszczęśliwiło, to coraz więcej komentarzy pod postami, wyświetleń, wejść na bloga...Naprawdę, ogromnie się cieszę.Wiem, że  może się komuś wydawać, że to i tak mało, jednak dla mnie wręcz przeciwnie.Dzięki temu czuję się bardzo zmotywowana do wkładania jak najwięcej pracy w tego bloga, by było tu ciekawie.Mam trochę pomysłów na to co będę tu robić, jeden z nich pojawi się już niebawem ;)

Miłego wieczoru ;*

sobota, 14 marca 2015

.

Hej!
Pogoda za oknem, która trwa już od jakiegoś czasu, powoli zaczyna mnie dobijać.Okres wiosny zbliża się już wielkimi krokami.Może niektórych zdziwię, ale to moja ulubiona pora roku. Wtedy wszystko budzi się do życia, wszystko kwitnie, robi się zielono, świeci słoneczko i co najważniejsze jest ciepło, ale nie za gorąco.Niestety bardzo źle znoszę przebywanie na słońcu, podczas gdy panuje wysoka temperatura, przez to w wakacje nie idzie się nawet normalnie opalać. Dlatego bardzo lubię wiosnę, mogę wtedy założyć moją ulubioną ramoneskę, czarne botki, okulary przeciwsłoneczne i wyjść na spacer. Uwielbiam to;)
Dziś niestety nie było słońca, było zimno i padało, ale jednak nie zniechęciłam się i wyszłam z domu na koncert akordeonowy.Początkowo byłam sceptyczna żeby się tam wybrać, ale ostatecznie zdecydowałam się żeby iść.Było bardzo ciekawie, wcale nie było nudno,raczej różnorodnie. W jednym utworze ktoś tańczył, w innym śpiewała dziewczyna(bardzo pięknie zresztą), później akordeony połączyły się z instrumentami perkusyjnymi i zabrzmiały rytmy samby. Wychodząc z koncertu wciąż słyszałam tę muzykę w uszach oraz bardzo chciało mi się tańczyć. Myślę, że chętnie wybiorę się na kolejny taki koncert.Ogólnie na tego typu wydarzeniach, gdy ktoś śpiewa, gra czy tańczy, czuję się cudownie.Od małego bardzo dużo śpiewam, ale tylko dla siebie. Wiem jedynie, że słyszę tą muzykę i nie fałszuję, ale myślę, że moja barwa nie powala. Zresztą, chyba nie dałabym rady zaśpiewać czegoś sama publicznie, jestem wieelkim wstydziochem ;)


Wybaczcie za tzw zdjęcie "z rąsi" ;)

papapapapa ;*

czwartek, 12 marca 2015

good time.

Trochę długo mnie tu nie było, właściwie miało nie być już w ogóle. Ja wiem, że początki są bardzo trudne  i dopiero z czasem pojawiają się czytelnicy, ale chciałabym przez przy każdym  z moich postów pojawiły się chociaż pojedyncze komentarze, żebym chociaż wiedziała, czy Wam się tu  podoba. Dlatego początkowo się zniechęciłam, jednak stwierdziłam, że to głupie tak łatwo się poddawać;) 
To tak tylko słowem wstępu .;)

Z racji tego, że od wczoraj zaczęły się u mnie rekolekcje nie mam zajęć w szkole.Niby do jedynie 3 dni, ale zawsze coś,  bo szczerze wole je spędzić w Kościele, niż w szkole.To również okazja by załatwić  inne rzeczy, gdyż wiadomo, czasu mamy więcej. Dziś wreszcie mogłam wybrać się do galerii i kupić element garderoby, którego często  brakuje w  mojej szafie, mianowicie koszulki.Nie wiem czemu, zawsze jakoś mam więcej sweterków, czy koszuli z długim rękawem, a gdy przyjdzie lato praktycznie nie mam w czym chodzić. Nie wiem, czy  też tak macie , ja praktycznie od zawsze! Korzystając z posiadania karty podarunkowej do reserved, którą dostałam na urodziny, poszłam własnie tam. Znalazłam coś całkiem fajnego w bardzo przystępnej cenie - dwie koszulki z fajnymi napisami, każda 19.99, więc myślę, że bardzo się opłacało. Niestety nie mam teraz możliwości wstawienia zdjęć, uzupełnię w nie nie posta później;) Dajcie znać, czy lubicie ten sklep, ja powiem Wam,że mam z niego trochę rzeczy i nie nie narzekam.





Pioseneczka na dobranoc i kończę,
papapapapapapapapaap <3


poniedziałek, 23 lutego 2015

BEAUTIFUL DAY

Heej!
Co tam u Was? Mnie dzisiejszy dzień jakoś nie przestaje zaskakiwać, dobra ocenka się trafiła, cieplutko, słoneczko świeciło...Czego chcieć więcej? Noo, w sumie to wiem. Piątku! Wtedy właśnie stuknie mi kolejny roczek, mianowicie 17! To samo w sobie nie byłoby tak ekscytujące, gdyby nie fakt, że tego dnia po południu, po dłuugich trzech tygodniach niewidzenia się, przyjeżdża mój chłopak i wreszcie się zobaczymy. Wierzcie mi, gdy dzielą dłuugie kilometry to uszczęśliwia  jak nic innego!
W ten sposób właśnie zamierzam przeżyć ten tydzień w szkole - czekaniem na piątek. Od paru dni już chodzę cała w skowronkach, oby mi się udało w tym wytrwać do końca tygodnia i nic nie było w stanie tego zepsuć.


Ta piosenka zawsze sprawia uśmiech na mojej twarzy, motywuje do działania  i mam do niej ogromny sentyment, bo była puszczana na moich pierwszych lekcjach tańca! 


Dobranoc <3

niedziela, 22 lutego 2015

Dajmy odżyć naszym włosom!

Cześć, cześć, cześć!

Po tygodniu przychodzę do was z nowym postem! Miał się on ukazać dużo wcześniej, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. W sumie to odczuwam lekki stresik związany z tym blogiem, no wiecie, takie tam różne obawy, ze nikt nie będzie go  czytał. Ale wierzę, że będzie dobrze ;)
Przejdę już do tematu posta. Stwierdziłam, że będzie on właśnie poświęcony naszym włosom, gdyż zaczęłam, że tak powiem testować dwa rożne produkty przeznaczone właśnie dla nich, więc opowiem Wam o nich oraz podzielę się pierwszymi wrażeniami.

1. Olejek łopianowy z czerwoną papryką, stymulujący porost włosów.



Powiem Wam, że po tych dwóch -trzech użyciach jestem w miarę zadowolona. Olejek nakładałam na skalp, ewentualnie to co mi zostało- na długość.
Włosy po nim były nawet miękkie, błyszczące, szybciutko zniknął mi lekki łupież, który  wrócił mi niedawno poprzez zmianę szamponu. Nie przetłuszcza mi jakoś włosów, jest stosunkowo tani, więc generalnie na plus. Efekty na moich włosach(o ile jakieś będą) postaram się pokazać za miesiąc, wspólnie ocenimy czy warto Słyszałam również o wersji z dodatkiem olejku arganowego, jeśli któraś z Was stosowała dajcie znać ;) 

2.Skrzyp z witaminami 
Te tabletki zażywam już od jakiegoś czasu i zauważyłam efekty, nie na skórze, nie na włosach, ale na paznokciach owszem! Naprawdę jestem mile zaskoczona, bo są mocniejsze, twardsze i szybciej rosną. 
Produkt zakupiłam w aptece, nie pamiętam dokładnie ceny, ale myślę, że wynosiła ok. 12 zł . 

Dajcie znać co myślicie,
do następnego razu. 
;)